Mrok już dawno spowił stolicę, gdy Gunhee
dotarł do koszar. Pełniący wartę strażnicy, dostrzegłszy go z daleka,
wstrzymali się z zamykaniem bramy, dopóki nie znalazł się w środku. Mężczyźni
wymienili się zatroskanymi spojrzeniami, kiedy blondyn minął ich bez słowa,
nawet nie kiwając im głową na powitanie. Znali go trochę i wiele o nim słyszeli,
więc nie trudno było się domyślić, że takie zachowanie dowódcy było
niecodzienne.
Szedł pospiesznym krokiem, kierując się do
swojego pokoju. Chciał się tam znaleźć jak najszybciej, zamknąć na klucz i w
samotności odreagować wydarzenia minionego dnia. Potrzebował dać upust
buzującym w nim emocjom.
Mimo późnej godziny po koszarach wciąż
kręciło się kilka osób. Wojownicy, widząc jego wyraz twarzy, natychmiast
schodzili mu z drogi, nie chcąc w żaden sposób zasłużyć na kilka dodatkowych
siniaków. I słusznie, bo Gun czuł, że w tym stanie mógłby się na kogoś rzucić,
czego wolał jednak uniknąć. Nienawidził nieuzasadnionej przemocy, a wyżywanie
się na przypadkowych osobach do takiej należała.
Zbliżając się do budynku, w którym
mieszkał, zaklął cicho pod nosem. Obok drzwi, oparty nonszalancko o ścianę,
stał Hyukjae. Odepchnął się od chłodnej powierzchni i uśmiechnął szeroko na
jego widok. Musiał na niego czekać.
– Czego chcesz? – rzucił Gunhee, kładąc
rękę na klamce, rzucając przy tym nieprzychylne spojrzenie przyjacielowi.
– Skąd ta wrogość, co? – Hyuk uniósł
dłonie w obronnym geście. – Przyszedłem porozmawiać.
– Chcę być sam.
– Możesz mi przecież poświęcić kilka minut
– odparł, wchodząc za starszym do budynku – Donghae powiedział mi o incydencie
pod bramą.
– Ten dzieciak ma za długi język – mruknął
Gun.
Mężczyźni weszli razem po schodach. Choć Gunhee
w duchu modlił się, by zdarzył się cud i przyjaciel nagle rozpłynął się w
powietrzu, ten w dalszym ciągu podążał za nim, nie odstępując go ani na krok.
Blondyn starał się go zignorować, ale wiedział, że Hyuk tak szybko go nie
zostawi. Widział w jego oczach determinację, żeby się wszystkiego dowiedzieć.
Kiedy znaleźli się na piętrze, na którym
znajdował się pokój Guna, Hyukjae przerwał panujące między nimi milczenie:
– Zostałeś bohaterem.
– Jakim znowu bohaterem – parsknął,
wyciągając z kieszeni klucz do swojego pokoju.
– Nie wiem – roześmiał się Hyukjae,
podchodząc bliżej do przyjaciela – tak o tobie mówią żołnierze z oddziału
Donghae. Że uratowałeś sytuację, kiedy ich nie było.
– Właśnie, nie było ich. Muszę zapamiętać,
żeby jeszcze raz porozmawiać o tym z twoim partnerem.
Eunhyuk zamilkł na moment, obserwując, jak
starszy otwiera drzwi. Korzystając z okazji, wślizgnął się do środka, doskonale
zdając sobie sprawę, że drugi mężczyzna zatrzasnąłby mu drzwi przed nosem.
– Daj spokój Hae – poprosił Hyuk – i
zostawmy już ten temat. Porozmawiajmy o tobie.
Gunhee minął towarzysza i z ciężkim
westchnieniem opadł na posłanie. Wbił wzrok w poszarzały sufit. Powinien był go
odmalować już dawno temu, jednak za każdym razem o tym zapominał, mając
ważniejsze rzeczy do zrobienia. Cóż, teraz już nie musi martwić się o niegdyś
białe sklepienie. Ktoś inny będzie myślał o odświeżeniu koloru.
– Ciekawe, komu przydzielą ten pokój... – zastanawiał
się głośno.
– Dlaczego mieliby oddać go komuś innemu?
– Podobno Donghae ci wszystko opowiedział.
– zauważył, zerkając kątem oka na przyjaciela.
– Mówił mi, mówił, ale dalej trudno mi w
to uwierzyć – odparł młodszy, siadając obok blondyna. – Naprawdę zostałeś
książęcym rycerzem?
– Oficjalnie jeszcze nie.
– Kiedy?
– Jutro.
– To fantastycznie, Gunhee! – Hyukjae
zacisnął palce na ramieniu leżącego mężczyzny. Podekscytowanie było wyraźnie
widoczne w jego oczach. – Jestem z ciebie dumny!
– Nie wiem, czy to rzeczywiście takie
fantastyczne, Hyukkie... – szepnął Gunhee, zakrywając oczy przedramieniem.
Jedyne, czego teraz pragnął, to sen.
Głęboki, długi i pozbawiony marzeń. Czuł się zmęczony, zarówno fizycznie, jak i
psychicznie. Nie rozumiał, dlaczego – przecież po wolnym dniu powinien być
wypoczęty i mieć energię do dalszej pracy. Jednakże czuł się, jakby przebiegł
wiele kilometrów bez możliwości odpoczynku, jednocześnie będąc zmuszanym do
rozwiązywania skomplikowanych zagadnień matematycznych.
Chciał zasnąć lub chociaż cofnąć się w
czasie. Wtedy być może podjąłby inne decyzje, dzięki którym nie znalazłby się w
sytuacji, w której obecnie tkwił.
– Dlaczego nie? – zdziwił się Hyuk – Dostałeś
to, o czym wielu rycerzy może jedynie marzyć! Masz pojęcie, ilu z nas chciałoby
znaleźć się na twoim miejscu? Być królewskim rycerzem, być tym, który chroni członka
rodziny królewskiej, przecież to zaszczyt...!
– Wiem, Hyukjae! – Gunhee poderwał się z posłania i podszedł do
okna. Oparł dłonie o parapet, wyglądając na zewnątrz. Plac był już pusty. – Wiem,
że to zaszczyt. Sam nawet wiele razy wyobrażałem sobie taką sytuację...
– Więc w czym problem? – zapytał Eunhyuk. –
Przeniesiesz się do pałacu, gdzie będzie ci o wiele wygodniej niż tutaj, dostaniesz
większe wynagrodzenie, podniesie się twoja ranga jako rycerza. Czego chcieć
więcej? Ach... – przyszło mu nagle do głowy – myślisz o tamtym chłopaku,
którego poznałeś na targu? Myślisz. – odpowiedział sobie na pytanie, widząc jak
przyjaciel spiął się na jego wspomnienie. – Książę podobno jest całkiem
rozsądną i dobrą osobą, na pewno pozwoli ci się z nim widywać, jeśli tylko go
poprosisz...
– Nie będzie musiał mi pozwalać – mruknął
pod nosem.
– ...?
– Ten chłopak... – Gunhee zawahał się na
moment, nie będąc pewnym, czy powinien mówić o tym przyjacielowi – Heenim... On
nie powiedział mi, kim naprawdę jest.
– Co masz na myśli? – dotychczas obecny na
twarzy Eunhyuka uśmiech zniknął, kiedy mężczyzna wyczuł powagę w głosie
przyjaciela.
– Heenim to nie jest jego prawdziwe imię.
Ma na imię Heechul.
Hyukjae zamarł, kiedy dotarło do niego
znaczenie słów starszego. Przez dłuższą chwilę nie odzywał się, usiłując zebrać
myśli. Kiedy w końcu mu się to udało, spytał:
– Twój Heenim to nasz książę?
– Tak.
– Przez trzy miesiące spotykałeś się z
księciem?!
– Nie krzycz – Gunhee odwrócił się do
niego i splótł ramiona na piersi, spoglądając na towarzysza. – Nie miałem pojęcia,
kim jest. Ja też nie powiedziałem mu, że jestem rycerzem. Przez cały ten czas
mieliśmy cichą umowę, że nie pytamy o swoje pochodzenie. Dowiedziałem się
dopiero dzisiaj, podczas tego napadu.
– O bogowie... – Hyuk przeczesał włosy
palcami. Nagle to on poczuł się zmęczony. – Co teraz zrobisz?
– Rozmawiałem z nim już o tym – ponownie
usiadł na łóżku – i powiedziałem, że od jutra będę go traktował tak, jak rycerz
powinien traktować swojego księcia.
Hyukjae zamilknął na chwilę, mierząc
towarzysza spojrzeniem.
– Nie żebym się tego nie spodziewał... – zaczął
– chociaż muszę przyznać, że to nie było to, co myślałem, że od ciebie usłyszę.
– Sądziłeś, że co zrobię? – zapytał z
rosnącą irytacją Gunhee. – Padnę przed nim na kolana z bukietem róż?
– Myślę, że by się nie obraził – zaśmiał
się krótko – ale tak, coś w tym stylu. Powiedz mi, co do niego czujesz?
– Do księcia?
Hyuk pokiwał głową.
– Nie wiem. Jeszcze kilka godzin temu... –
uciął.
Hyukjae położył dłoń na plecach
przyjaciela, chcąc go jakoś w ten sposób wesprzeć. Mógł sobie jedynie
wyobrażać, jak Gunhee się czuł w obecnej sytuacji. Gdyby to samo spotkało jego
i Donghae, sam nie wiedziałby, co robić.
– Miałem go zaprosić na kolację, tak jak
mi mówiłeś – szepnął – ale zanim zdążyłem to zrobić, na plac wpadli tamci
bandyci. Później audiencja u króla... Nie wiem, mam mętlik w głowie.
Schował twarz w dłoniach. Miał wrażenie,
jakby znów był dzieckiem – zagubionym, nie znającym świata poza granicami
własnego podwórka. Dzieckiem, które z każdym problemem biegnie do matki,
jedynej godnej zaufania osoby.
Ale tym razem nie miał przy sobie rodzica,
u którego mógłby się schować przed całym światem. Nikt nie przeżyje jego życia
za niego. Był dorosły. Musiał podejmować własne decyzje.
Po dłuższej chwili, podczas której
pozwolił sobie na chwilę słabości w obecności przyjaciela, wyprostował się i
wstał.
– Muszę się spakować – oznajmił
– Kiedy przenosisz się do zamku? – chciał
wiedzieć Hyuk.
– Jutro, tak sądzę.
Gunhee sięgnął po wrzuconą na szafę
pojemną torbę podróżną. Otrzepawszy ją z kurzu, odłożył ją na ziemię i odwrócił
się w stronę stojącej w rogu pokoju szafy. Starał się zignorować wbite w swoje
plecy spojrzenie przyjaciela, tak różne od tego, które było obecne w jego
oczach jeszcze kilka chwil wcześniej. Wtedy młodszy był podekscytowany za nich
dwóch, teraz na jego twarzy wymalowane było zmartwienie.
***
Koń zarżał cicho, zwracając na siebie
uwagę ludzi dookoła. Blondyn pociągnął za wodze, zmuszając zwierzę do
przyspieszenia tempa. Nie chciał być na widoku ani chwili dłużej, bojąc się
potencjalnych plotek. Chociaż, czego on się spodziewał? Ludzie gadali od
zawsze, a samotny rycerz, zmierzający w stronę zamku z pakunkiem pełnym ubrań
był wręcz idealnym tematem do rozmów.
Starał się nie patrzeć na mijanych
mieszczan, doskonale wiedząc, o czym myślą. Wieści szybko się roznoszą. Nie
wątpił, że był już kojarzony z wydarzeniem, które wcześniej miało miejsce pod
bramą. Zaklął w duchu na to wspomnienie, ciesząc się, że się tam wtedy znalazł,
a jednocześnie nienawidząc tego faktu. Gdyby tylko wrócili wcześniej, gdyby
rozdzielili się choć parę minut przed napadem, wszystko wyglądałoby teraz
zupełnie inaczej.
Gunhee nie był pewien swoich uczuć.
Oczywiście, poznanie prawdy, nawet tej najgorszej, jest zawsze lepszą opcją,
jednak wcale nie czuł się dobrze. A może wolałby dalej żyć w kłamstwie? wiedział
tego też nie był pewien. Zbyt wiele rzeczy się zmieniło w tak krótkim czasie,
by mógł się w tym wszystkim od razu odnaleźć. Jeszcze dobę temu był dowódcą
jednego z oddziałów strażniczych i zastanawiał się, w jaki sposób zaprosić
Heenima na oficjalną kolację, a tu okazało się, że w ciągu kilku kolejnych
godzin zostanie pasowany przez samego króla na osobistego rycerza następcy
tronu.
Powoli zaczynało mu się od tego kręcić w
głowie.
Przekroczywszy bramę, zatrzymał się i
rozejrzał dookoła. Ze względu na panujący wieczorem półmrok, nie mógł poprzedniego
dnia dobrze przyjrzeć się terenom otaczającym zamek. Teraz wszystko było
skąpane w porannym słońcu.
Mężczyzna nie miał jednak głowy do
podziwiania architektury. W innych okolicznościach zapewne nie byłby w stanie
oderwać wzroku od imponujących ogrodów, strzelistych, wysmuklających zamek wież…
Ale nie dziś.
Koń prychnął cicho i trącił nosem ramię
swego jeźdźca, wyrywając go z zamyślenia. Rycerz poklepał zwierzę po długiej
szyi. Nie ma co dłużej tu stać, pomyślał i ruszył w stronę stojącego nieopodal
strażnika.
***
– Wyprasowałam pańską koszulę, sir.
Gunhee odwrócił się do młodej służącej.
Dziewczyna pomagała mu we wszystkim, odkąd przekroczył próg zamku. Miał
szczęście, że była na tyle zorganizowana, by bez większych problemów w tak
krótkim czasie dowiedzieć się, która komnata została mu przydzielona, postarać
się o sute śniadanie w kuchni a także przygotować przeznaczone na ceremonię
szaty.
Posłał jej pełen wdzięczności uśmiech.
– Dziękuję – odrzekł, przyjmując
śnieżnobiałe odzienie. – Bez ciebie z niczym nie dałbym sobie dzisiaj rady.
– To moja praca, sir – zaśmiała się –
Pomóc panu się przebrać?
– Dziękuję, nie trzeba.
Służka pokłoniła się i opuściła komnatę, cichutko
zamykając za sobą drzwi.
Rycerz przymknął powieki. Przez moment
stał w bezruchu, jakby poddając się panującej w pomieszczeniu ciszy, po czym
zaczął się powoli rozbierać. Odkładając na łóżko ubrania, w których przyszedł,
a na ich miejsce przywdziewając te odświętne, starał się nie myśleć o niczym
związanym z tym miejscem. Ani o zamku, ani o królu, ani tym bardziej o
Heenimie.
Będą zaprzątać mu umysł po ceremonii.
Chciał nacieszyć się samotnością i przez tych kilka ostatnich chwil mieć spokój.
***
Promienie wpadającego przez okna słońca
połaskotały go w policzek, przypominając swym ciepłem o uśmiechu, który bez
jego woli spłynął z jego twarzy. Gunhee podał rękę kolejnemu nieznanemu mu
mężczyźnie. Od dłuższego czasu przyjmował mniej lub bardziej szczere gratulacje
od zaproszonych przez króla dworzan i obecnych akurat na zamku hrabiów.
Niestety, niewielu żołnierzy z gwardii królewskiej pojawiło się w sali
tronowej. Był tym faktem nieco zawiedziony. Liczył, że zobaczy któregoś ze
swoich przyjaciół, ale najwyraźniej byli zajęci swymi obowiązkami.
Gunhee zlustrował wzrokiem salę, w której
się znajdowali. Niecałą godzinę temu ich wysokości, on oraz reszta obecnych przenieśli
się do jednej z przylegających do sali tronowej komnat. Była wystarczająco
duża, by służba mogła ustawić kilka długich stołów, na których spoczywały
talerze i półmiski pełne kusząco wyglądających potraw. Rycerz robił się głodny
od samego patrzenia na nie.
Po wymienieniu ostatnich uprzejmości ze
swoim dotychczasowym rozmówcą, blondyn podszedł do jednego ze stołów.
Poczęstował się wciąż ciepłym i parującym kurczakiem.
Mężczyzna był wdzięczny królowi, że nie
przesadził w swojej chęci wyrażenia wdzięczności i zadbał o kameralny klimat.
Nie było potrzeby, by afiszować się skutkiem ostatnich wydarzeń, jakim było pasowanie
na książęcego rycerza. Gunhee docenił fakt, że władca podzielał jego zdanie.
Oczy blondyna powędrowały do kolejnego
stołu, przy którym stał król wraz z synem. Obydwaj na pierwszy rzut oka
odstawali od otaczających ich dworzan. Biła z nich niemal namacalna aura władzy
i wyższości. Ciężki błękitny płaszcz podbity śnieżnobiałym futrem spływał z
ramion władcy, dodając mu powagi i skrywając wiszący u pasa miecz.
Ten sam, którym król pasował go na rycerza
swego syna chwilę wcześniej.
Przyklęknął
na jedno kolano i pochylił głowę. Dopiero słysząc znajomy dźwięk klingi
wyciąganej z pochwy, podniósł wzrok na swego pana.
Monarcha
trzymał swą broń pewnie, doskonale znając jej ciężar i wyważenie. Z oczu
mężczyzny biła powaga, jak i nabyta z wiekiem i doświadczeniem, mądrość.
–
Czy przysięgasz wierność jego książęcej mości?
Gunhee spojrzał na młodszego członka
rodziny królewskiej. Od zakończenia oficjalnej ceremonii obserwował go kątem
oka, tak samo jak otoczenie, jakby w poszukiwaniu potencjalnego
niebezpieczeństwa. Wziął sobie do serca obietnicę złożoną królowi.
–
Czy będziesz chronił go od każdego zagrożenia, gotów przelać własną krew?
Heechul na moment zerknął w jego stronę,
nawiązując kontakt wzrokowy ze swoim nowym rycerzem. Gun nie był w stanie
stwierdzić, czy widzi w jego oczach żal, czy jest to zwyczajny chłód, którym
brunet obdarzał tego dnia wielu obecnych.
–
Czy przyrzekasz bronić honoru księcia, nawet poświęcając swój własny?
Gunhee odetchnął głęboko, kiedy książę
odwrócił wzrok.
O tak, będzie stał na straży reputacji
swego księcia. A zacznie od stłumienia w sobie każdych cieplejszych,
niestosownych uczuć, którymi mógłby go obdarzyć.
***
GUESS WHO'S BACK
(przynajmniej na chwilę)
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale uczelnia i ogólnie mówiąc życie mnie trochę przytłoczyły.
Chcę od razu uprzedzić, że kolejny rozdział chwilowo istnieje tylko w mojej głowie, a z powodu sesji mogę nie być w stanie go szybko spisać (a moja beta poprawić), dlatego proszę o jeszcze trochę cierpliwości x.x
Jak ten cały cyrk z egzaminami się skończy, na pewno szybciutko do Was wrócę.
Dziękuję za słowa wsparcia i za to, że mimo wszystko czekacie, to naprawdę wiele dla mnie znaczy *sends hugs*
Jak ten cały cyrk z egzaminami się skończy, na pewno szybciutko do Was wrócę.
Dziękuję za słowa wsparcia i za to, że mimo wszystko czekacie, to naprawdę wiele dla mnie znaczy *sends hugs*